Z wizytą u dostojnej Jubilatki w Liścu

Przywiał ich tu wiatr powojennej historii  Europy, trudnej, bolesnej, okrutnej i bardzo często tragicznej. Choć zamienić musieli Beskid Niski na polskie zimie odzyskane, rodzinie  dostojnej jubilatki pani Luby Ożyńskiej udało się do dolnośląskiego Liśca przenieść kawałek Łemkowszczyzny.

Dziewięćdziesiąte urodziny seniorki rodu zgromadziły całą liczną rodzinę. Przyjechała wnuczka z Gorlic, wnuk z Wrocławia, w komplecie pojawili się oczywiście najbliżsi, mieszkający w Liścu i okolicach.

Pani Luba nie potrafiła ukryć wzruszenia, choć próbowała, bo przecież kobiety „z gór” – jak mówią Łemkowie o swojej ojczyźnie – są twarde.

A jednak cztery pokolenia na jednej uroczyści to powód do dumy, ale także chwila, kiedy łzy same cisną się na policzki.

Pani Luba Ożyńska do Liśca przyjechała w 1947 roku z Bartnego w powiecie gorlickim, podobnie jak mąż Andrzej, którego poznała jeszcze  „w górach”, ale węzłem małżeńskim związali się już tu, w Liścu w 1948 roku.

Jak większość przymusowo przesiedlonych, sądzili, że to przeprowadzka „na chwilę”, że wkrótce wrócą w swoje rodzinne strony. A jednak los pisał dla nich inny scenariusz…

Zostali w Liścu, tworząc tu wielopokoleniowy dom, z dużą kochającą się rodziną. Doczekali się szóstki dzieci, trzech synów i trzech córek, siedmiorga wnuków i dziesięciorga prawnuków. Całe życie zajmowali się rolą i gospodarstwem.

Pielęgnują tradycje i kulturę swoich przodków, dlatego też „Sto lat” z okazji jubileuszu pani Luby odśpiewane było po łemkowsku i po polsku.

Dostojną jubilatkę odwiedzili wójt Gminy Lubin Tadeusz Kielan oraz przewodniczący Rady Gminy Norbert Grabowski. Były kwiaty, życzenia, tort i przyjęcie wydane przez najbliższych z okazji 90. rocznicy urodzin pani Luby Ożyńskiej.

(MG)