Podwójna wizyta u dostojnych Jubilatów

Aż dwoje mieszkańców Raszówki odwiedził w jednym dniu wójt Tadeusz Kielan z kwiatami i życzeniami. 90. urodziny obchodziła Wiktoria Kubacka i Józef Moździoch. W rodzinnej atmosferze wraz z dziećmi, wnukami i prawnukami zacni seniorzy świętowali swoje urodziny. Życzenia zdrowia i dalszego życia w szczęściu, szanownym jubilatom złożyli wójt Tadeusz Kielan, radny Marcin Nyklewicz oraz sołtys Raszówki Tadeusz Kosturek.

Wiktoria Kubacka przyjechała do Polski z Syberii w 1942 roku. Jej cała rodzina została tam zesłana, dzieciństwo spędziła ciężko pracując w lesie, aby dostać za to kawałek chleba. Po powrocie do Polski zamieszkali w Mierzowicach, w 1951 roku przyjechała do Raszówki „za pracą”. Po śmierci rodziców w 1952 opiekowała się swoim młodszym rodzeństwem ponieważ tylko ona była pełnoletnia. Początkowo pracowała w tartaku, jako „kawiarka”, w tamtych czasach tak nazywano stanowisko baristy. Codziennie o 4 rano szła do tartaku, aby zaparzyć pracownikom pyszną kawę na rozpoczęcie dnia. Nie dane jej było długo pracować. Urodziła troje dzieci: Juliannę, Danutę oraz Tadeusza, wtedy zrezygnowała z pracy w tartaku i zajęła się gospodarstwem. Hodowała krowy i kury i utrzymywała się z tego co dała praca na roli. Jak widać życie nie rozpieszczało pani Wiktorii, jednak teraz ma troskliwą opiekę w domu swojej córki Danuty.  Babcię Wiktorię często odwiedza sześcioro wnuków wraz z czwórką prawnucząt, których się doczekała.

Józef Moździoch urodził się w powiecie mieleckim, w województwie rzeszowskim, miał  liczną rodzinę i pięcioro rodzeństwa.  W 1947 roku z całą rodziną przeprowadzili się na ziemie odzyskane szukając pracy. Początkowo zamieszkał w Koźlicach gdzie dostał pracę na kolei. Tam poznał swoją żonę Janinę i przeprowadzili się do Raszówki. Oboje pracowali w Polskich Kolejach Państwowych, a w 1952 roku wzięli ślub w Kościele w Zimnej Wodzie. Do emerytury pan Józef pracował jako nastawniczy. Wraz z żoną Janiną  wychowali troje dzieci:  Irenę, Zbigniewa i Janusza oraz doczekali się sześcioro wnuków oraz czterech prawnuków. Pan Józef zapytany jakie wydarzenia utkwiły w jego pamięci najbardziej, odpowiada że wojna.

– Byłem nieświadomy zagrożenia kiedy starsi wysłali mnie żebym sprawdził jak daleko są ruscy, bo front się zbliżał. Wszedłem na gruszę i tam złapał mnie Niemiec. Chciał do mnie strzelać i spadłem z tej gruszki, on wtedy mnie kopnął i spytał dlaczego szpieguję. Odpowiedziałem mu, że byłem głodny i po to tam wlazłem. Na drugi dzień w tym miejscu gdzie stał Niemiec była wielka dziura, chyba go ruscy namierzyli i pocisk wystrzelili. Do dziś zastanawiam się jakim cudem przeżyłem 2 kilometry od linii frontu- opowiada pan Józef.

Szanownym solenizantom życzymy wielu lat w zdrowiu wśród kochającej rodziny.

(AI)