„Temat zastępczy” – to artykuł, który ukazał się dziś w tygodniku Gazeta Lubińska. Czytamy w nim o działaniach władz Gminy Lubin w sprawie nielegalnego wysypiska i próbie naprawienia błędu, jakim bez wątpienia było wydanie przez starostę lubińskiego Adama Myrdę zezwolenia na zbieranie i magazynowanie odpadów na działce w Kłopotowie.
Miejskie wysypisko dobija mieszkańców Lubina smrodem, a służby prezydenta „ratują” gminę wiejską
Temat zastępczy
O tym, że najlepszą obroną jest atak, wiemy nie od dziś. Prawdopodobnie w myśl tej dewizy postanowiły działać władze miasta, które ewidentnie nie radzą sobie z zaciskającym pętlę nad Lubinem smrodem, dobiegającym z miejskiego wysypiska. Jednak problem jest zbyt śmierdzący, by odwrócić od niego uwagę. Mieszkańcy mają dość i zaczynają się wstydzić tego, że mieszkają w Lubinie.
Tak było w przypadku pani Janiny z osiedla Przylesie.
– Mam jedną wnuczkę, na którą naprawdę długo czekałam. Dlatego chciałam, by jej pierwsze urodziny były wyjątkowe. Starannie się do nich przygotowywałam, organizując przyjęcie na działce. Zaprosiłam rodzinę z różnych stron Polski, bo uroczystość była dla nie naprawdę ważna. Przeraźliwy smród popsuł nasze spotkanie, tego dnia nie można było wysiedzieć na zewnątrz, trzeba było uciekać do domu i szczelnie pozamykać okna. Zwyczajnie było mi wstyd – wspomina pani Janina ze łzami w oczach.
To tylko jeden z wielu przykładów na to, że smród z lubińskiego wysypiska sprawia, że mieszkańcy zaczynają mieć dość swojego miasta.
Problemu nie widzą i chyba nie czują władze miasta. W przeciwnym razie jakieś działania zostałyby podjęte, a tych nie widać, na wysypisku zarządzanym przez spółkę MUNDO, w której 100 proc. udziałów ma Prezydent Miasta Lubina.
Tymczasem miejski portal proponuje temat zastępczy – nielegalne składowisko odpadów w Kłopotowie, pomijając fakt, że na jego budowę zgodę wydał obecny starosta lubiński Adam Myrda, a skutki jego decyzji do dziś trudno naprawić.
– Szacujemy, że 70 procent tego, co dzisiaj znajduje się na tym składowisku, przyjechało do Kłopotowa po tym, jak cofnęliśmy zezwolenie i po tym, jak Prokuratura Rejonowa w Lubinie nie podjęła na nasz wniosek w sierpniu 2016 roku działań zabezpieczających składowisko przed dalszym przywożeniem tu odpadów – mówi miejskiemu portalowi lubin.pl Ewelina Ligęza, kierownik referatu ochrony środowiska w Starostwie Powiatowym w Lubinie.
– Precyzja pani kierownik co do tego, które śmieci są starostwa, a które gminy jest co najmniej zaskakująca, ponieważ są to wielkości jeśli nie w ogóle, to przynajmniej bardzo trudno policzalne. Gmina Lubin nie zamiata problemu pod dywan. Cały czas prowadzone jest postępowanie administracyjne w tej sprawie, którego celem jest naprawienie błędu starostwa, jakim było wydanie pozwolenia na budowę wysypiska odpadów w Kłopotowie – odpowiada Maja Grohman, rzecznik prasowy wójta Gminy Lubin.
Do postępowania prowadzonego przez Gminę włączył się Prokurator. W październiku ubiegłego roku z inicjatywy Wójta Gminy Lubin Tadeusza Kielana i Wojewody Dolnośląskiego odbyło się spotkanie, na którym była poruszana dosyć szeroko sprawa gromadzenia odpadów w Kłopotowie. W spotkaniu tym uczestniczyli również przedstawiciele WIOŚ i Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Prezydent Lubina w nim nie uczestniczył.
Odbywały się też spotkania robocze ze Starostą Lubińskim, policją, strażą pożarna,celem wypracowania działań, które mogą ukrócić proceder przywożenia odpadów do Kłopotowa. Uczestniczyli w nich również Poseł Krzysztof Kubów, sołtys i Radny z Kłopotowa.
– W marcu bieżącego roku skierowaliśmy do premiera Mateusza Morawieckiego wniosek z prośbą o zmianę przepisów związanych z gospodarowaniem odpadami, które ukrócą proceder nielegalnego składowania odpadów. Podjęliśmy również współpracę z kancelarią prawną, która przygotowuje obecnie ekspertyzę mającą pomóc nam ostatecznie rozwiązać problem. Wiemy, że pan prezydent Robert Raczyński uważa, że „prawo jest durne” – powiedział to przecież publicznie – my jednak działamy zgodnie z jego literą gwarantując mieszańcom, że problem Kłopotowa ostatecznie zostanie rozwiązany – dodaje rzeczniczka wójta.
Miejski portal, powołując się na przykład Głogowa, który podjął się szybkiej likwidacji miejscowego wysypiska, najwyraźniej nie do końca zgłębił temat, bądź zwyczajnie go nie zrozumiał.
W Głogowie dla terenu, na którym składowano odpady nie było wydanego zezwolenia przez starostę czy marszałka. Dlatego też prezydent Głogowa mógł wydać decyzję nakazującą posiadaczowi odpadów usunięcie odpadów.
Ponieważ tak się nie stało w ramach postępowania egzekucyjnego zadecydowano o wykonaniu zastępczym usunięcia odpadów, co ma zrobić prezydent.
Nie ma tu analogii do sytuacji w Kłopotowie. W przypadku tego składowiska starosta lubiński wydał w grudniu 2014 r. decyzję zezwalająca R-POWER na zbieranie (i magazynowanie) odpadów na działce nr 52/3 obręb Kłopotów. Kontrolę przedsiębiorcy w ramach tego zezwolenia zobowiązany był prowadzić Starosta.
Po cofnięciu zezwolenia R-POWER zobowiązany był do zabrania odpadów, co wynika z przepisów ustawy o odpadach, ale tego nie zrobił. Powinno wtedy „wejść” starostwo z postępowaniem egzekucyjnym i wymusić usunięcie zgromadzonych tam odpadów, a gdyby i to nie przyniosłoby skutku – starostwo powinno usunąć odpady na własny koszt w ramach wykonania zastępczego .
Tak się jednak nie stało a dziś Gmina Lubin ponosi konsekwencje zbyt pochopnie podjętej przez starostwo zgody powstanie wysypiska.
Dla mieszkańców Kłopotowa i okolicznych miejscowości najważniejszy jest fakt, że przeprowadzone tam liczne kontrole wykazały że gromadzone tam odpady nie są zaliczane do odpadów niebezpiecznych.
(źródło Gazeta Lubińska)