Gazeta Wyborcza: „Tak się walczy o pociąg”

Protest mieszkańców Raszówki, Gorzelina, Chróstnika i wielu innych miejscowości Gminy Lubin , będący sprzeciwem wobec transportowego wykluczenia obiegł całą Polskę. Mówiły o nim wszystkie ogólnopolskie media, co bez wątpienia nie pozostało bez wpływu na ostateczną decyzję. Pociągi w ciągu zaledwie dwóch dni powróciły do rozkładu jazdy Kolei Dolnośląskich, a osiem dni po proteście zaczęły się zatrzymywać w Raszówce, Gorzelnie, Chróstniku i Rzeszotarach.

Pisała o tym m.in. Gazeta Wyborcza, której dziennikarka wzięła udział w historycznym przejeździe z Raszówki do Lubina:

„Tak się walczy o pociąg. Stanęli na torach wbrew wszechwładnemu prezydentowi Lubina”

Dla mieszkańców z Raszówki, Rzeszotar, Gorzelina i Chróstnika światem jest Wrocław. Stanęli więc na torach i wywalczyli sobie do niego połączenie kolejowe. Wbrew wszechwładnemu prezydentowi Lubina.

Tadeusz Kosturek stację kolejową w Raszówce ma nieustająco na oku. Jego dom stoi tuż obok i z okien może liczyć pasażerów wsiadających i wysiadających z pociągów relacji Wrocław-Lubin. W poniedziałek 17 czerwca, kiedy składy Kolei Dolnośląskich wreszcie zaczęły się tu zatrzymywać, frekwencji jednak nie przypilnował. Obudził się o godz. 7.30, trochę za późno.

Nieco więcej o liczbie podróżnych wie za to jego małżonka Elżbieta. Przed ósmą była już w pociągu do Lubina. – Wsiadło ze mną w Raszówce sześć osób, na przystanku Gorzelinie – jedna, a kilka w Chróstniku – relacjonuje. Ocenia, że przed godziną piątą, koło szóstej i siódmej podróżnych było znacznie więcej, bo jechali do pracy i szkół.

Tadeusz Kosturek jest sołtysem Raszówki. Tydzień wcześniej razem z ponad setką ludzi zatrzymał pociąg, który jechał na wielką fetę do Lubina. Tam, przy akompaniamencie orkiestry Dziubek Band, piosenkarki Sarsy i prowadzącego Krzysztofa Ibisza, świętowano reaktywację połączenia pasażerskiego.

Zaproszono na imprezę też mieszkańców Rzeszotar, Raszówki, Gorzelina i Chróstnika, rozwieszając na wiejskich słupach wielkie ogłoszenia. Ktoś je zaraz pozrywał, uznając za afront. Bo decyzją Urzędu Marszałkowskiego i Kolei Dolnośląskich z żadnej z tych miejscowości pociągi miały nie zabierać pasażerów.

Im bliżej było imprezy i radości w nieodległym Lubinie, tym bardziej we wsiach z nowoczesnymi, zmodernizowanymi za ciężkie unijne pieniądze stacjami, rosła wściekłość. – Zostaliśmy komunikacyjnie wykluczeni – jak mantrę powtarzano niemal w każdym domu.

Dali polizać loda przez szybę

Kordon uzbrojonych po zęby mundurowych w kaskach, z tarczami, z bronią długą i gazem łzawiącym przypomniały Jolancie Mikociuk czasy stanu wojennego. W sobotę 8 czerwca też stała na torach i była pewna, że policja zaraz zacznie pacyfikację i siłą zepchnie protestujących z trasy pociągu, którym – jak wieść niosła – jechały dolnośląskie VIP-y na show do Lubina.

– I chyba tylko dlatego, że były z nami dzieci, nic takiego się nie stało – wspomina po tygodniu i wciąż nie może się nadziwić, że na mieszkańców Raszówki, w tym kobiety i dzieci wysłano oddział szturmowy policji, jak do stadionowych chuliganów.

Pani Jolanta przyszła na tory, bo chciała, żeby wsie otworzyły się na świat. Dla nich ten świat to Wrocław. Żeby do niego dojechać z jej wsi, trzeba się było mocno nagimnastykować. Najpierw złapać bus czy autobus do Legnicy albo Lubina, a potem stamtąd kolejne – do stolicy regionu. Gdy już się do Wrocławia dojechało, trzeba było pilnowali czasu, żeby mieć do domu jeszcze czym wrócić.

– Mama mojej koleżanki ma 90 lat i chciała mnie odwiedzić w Raszówce, ale bała się przesiadek. Kiedy przeczytała, że nasz protest się udał i z Wrocławia dojedzie bezpośrednio pociągiem, zapowiedziała się u mnie już we wtorek – opowiada pani Jolanta.

Jej sąsiadka Halina Sobol mówi, że stanęła na torach, bo nie mogła już patrzeć, jak jej córka się męczy. W weekendy dojeżdża do Wrocławia do szkoły, a ojciec musi odbierać ją autem z Legnicy, gdyż żadnych połączeń z Raszówką już wtedy nie ma.

Problemy komunikacyjne mieszkańców miało rozwiązać bezpośrednie połączenie kolejowe z Wrocławiem. Jeszcze w marcu Rzeszotary, Raszówka, Gorzelin i Chróstnik były uwzględnione w rozkładzie jazdy Kolei Dolnośląskich. A w kwietniu, nagle je wycięto.

– Urzędnicy dali nam do polizania loda przez szybę – cedzi wójt gminy wiejskiej Lubin Tadeusz Kielan, który wraz z mieszkańcami słał pisma, prośby i apele do władz regionu o zmianę decyzji. Na nic się zdały.

Ktoś rzucił więc hasło: „blokada”, ktoś zaczął wypisywać na prześcieradłach: „Król Raczyński ważniejszy niż Kaczyński”, „Stawikowski [od stycznia prezes Kolei Dolnośląskich – red.] – nie omijaj wioski”, „Widzisz synku, tak wygląda pociąg”.

„Wieśniaki, was to tylko karać”

Impreza na lubińskim dworcu była przygotowywana od dawna. Wjazd pierwszego od dziewięciu lat pociągu – jako punkt kulminacyjny – miały okrasić fajerwerki. Nikt się ich jednak nie doczekał.

Prezydent Lubina Robert Raczyński, lider Bezpartyjnych Samorządowców, współrządzących regionem z PiS, był wściekły. – Pociąg ktoś ukradł – rzucił przez mikrofon do tłumu i obiecał: – winnych się znajdzie, solidnie wybatoży i obciąży kosztami koncertu.

Miastowi z Lubina po nieudanej fecie wylali w sieci kubeł pomyj na protestujących z czterech wiosek: „Wieśniaki! Słoma wam z butów wychodzi”. „Karać, karać i karać” – nawoływali, bo „nie może grupa oszołomów bezprawnie stwierdzić, że im się coś należy”, „Chcieliście wojny z miastem, to zapewne Raczyński rękawicę podejmie”.

Ale ludzie z wiosek dostali też wiele braw za postawę, bo „w wolnej Polsce każdy ma prawo protestować”. Ktoś był dumny, bo na torach „pokazali urzędnikom, gdzie jest ich miejsce”, i przypomnieli, że „pociągi są dla zwykłych ludzi”.

Niech karzą, nie żałuję

Na przystanku autobusowym w Raszówce i przy sklepie spożywczym od poniedziałku wisi ogłoszenie: „23 czerwca o godz. 19 odbędzie się spotkanie w świetlicy wiejskiej w sprawie konsekwencji wynikających z udziału w proteście”.

O tym, że takowe będą, informowała policja, która namierzyła 75 osób stojących na torowisku. Wszyscy będą odpowiadać z art. 90 Kodeksu Wykroczeń, który mówi, że „Kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej lub w strefie zamieszkania, podlega karze grzywny albo karze nagany”.

Jolanta Mikociuk czeka na wizytę dzielnicowego: – Jak będzie trzeba, to z niskiej emerytury karę zapłacę. Nie żałuję, że brałam udział w proteście.

Wezwanie od mundurowych dostał już właściciel sklepu Mieczysław Dorożkiewicz. Też nie żałuje: – Pociągi na stacjach się zatrzymują. Ludzie są zadowoleni.

Tadeusz Kosturek wie już o 30 wezwaniach na przesłuchanie. On też dostał. – Jak mnie wsadzą – ironizuje – to zażądam dużej celi.

O kosztach, jakimi prezydent Raczyński chciał obciążyć protestujących za nieudany koncert, nikt w Rzeszotarach, Raszówce, Gorzelinie i Chróstniku jeszcze nie słyszał.

Zemsta na gminie wiejskiej

Beata Kluzek obudziła się w poniedziałek w radosnym nastroju i jakby w innym, cywilizowanym świecie. – Dumna z nas jestem – oświadcza, jadąc klimatyzowanym, wygodnym pociągiem np. na zakupy do Wrocławia.

Magdalena Rębecka z Gorzelina też ma plany: – Jak się tylko skończy rok szkolny, z córką pociągiem jedziemy do zoo.

Po blokadzie torów 2 dni zajęło władzom regionu przywrócenie przystanków do rozkładu jazdy, choć wcześniej się upierały, że pociągi z Lubina do Wrocławia mają kursować jak ekspresy, w niewiele ponad godzinę. I że stacje w Rzeszotarach, Raszówce, Gorzelinie i Chróstniku podróż tę znacznie wydłużą.

– O 5 minut – przypominają mu mieszkańcy, którzy sprawdzili to nie tylko na rozkładzie jazdy, ale w podróży – z zegarkiem w rękach.

Mówią, że wcześniejsze wykreślenie przystanków było zemstą Raczyńskiego na gminie wiejskiej Lubin, która nie chce się zgodzić na przyłączenie do jego gminy miejskiej siedmiu swoich sołectw. Gdy kilka miesięcy temu o to wystąpił, to zaoponował. I mimo że Raczyński kusił darmową komunikacją czy dostępem do bezpłatnego internetu, to wyniki konsultacji w gminie wiejskiej były dla Raczyńskiego miażdżące. Przeciw przyłączeniu siedmiu sołectw z Lubinem było ponad 98 proc. głosujących, a tylko 1,25 proc. „za”.

– To nie przypadek, że chwilę potem z rozkładu jazdy KD wypadły cztery małe stacje – słychać w urzędzie wójta Kielana. – Na razie jest 1:0 dla nas.

Kiedy 17 czerwca pociągi zaczęły się zatrzymywać w Rzeszotarach, Raszówce, Gorzelinie i Chróstniku, wójt nie zorganizował żadnej fety, nie zaprosił żadnej gwiazdy. Ba, nawet nie umaił peronów balonami czy kwiatami

Wsiadł razem z szefem rady gminy Norbertem Grabowskim i niemal 30 osobami do pociągu i pojechał z Raszówki do Lubina. Tam przy rozwiniętym transparencie „Raszówka pozdrawia Lubin”, podziękował swoim mieszkańcom za walkę. – Bo to ich sukces – podkreślił.

Tymczasem prezydent Lubina zmienił front i uderzył w Legnicę. Uznał, że aby mieć szybką kolej z Lubina do Wrocławia, to w ciągu roku trzeba zlikwidować wszystkie przystanki między nimi. Także ten w Legnicy.

Władze tego miasta nie chcą tego nawet komentować. Robią to internauci, proponując Raczyńskiemu: „Najlepiej niech pociąg jeździ tylko z Lubina do Lubina”.

Magdalena Kozioł/Gazeta Wyborcza